środa, 24 września 2008

Gość

Telefonu jednak nie zablokowali. Mam nadzieję, że nie zadziała żadne z praw Murphy'ego i nie padnie mi w momencie, kiedy będzie najbardziej potrzebny.

Wyruszam dziś do Stambułu, na lotnisko Sabiha po moją Magdę.
Plan prawie doskonały. Bilety na pociąg zakupione (koniec ramadanu to okres kiedy wszyscy wracają do domu na rodzinne świętowanie; będzie tydzień przerwy w zajęciach, w pociągach brak miejsc), Farszad pomógł logistycznie w kwestii poruszania się po Stambule. Wszystko pójdzie jak po sznurku, ale podróż w dwie strony potrwa >24h..
Z Madzią przyjeżdżamy do Eskisehir, a Stambuł zostawiamy na deser.


Poniedziałek i wtorek w tym tygodniu nazywały się organisation days, w ramach których oprowadzono nas po kampusie i mieście. Pogoda w tym czasie kaprysiła. Dało też o sobie znać zmęczenie materiału, musiałem w końcu rano wstać, a potem łazić.

Ładny meczet zwiedziliśmy.. aparatu nie wziąłem, nic to, pójdę jeszcze raz :)
W środku czuło się atmosferę skupienia, aż ciarki przechodziły, przynajmniej mnie. Dziewczyny narzekały, że im gorąco (musiały założyć chusty, żeby zasłonić włosy). Pięknie zdobione ściany, coś zupełnie innego od mody rzymskokatolickiej.


A zajęcia na uniwerku zapowiadają się bardzo miło.