Wyruszam dziś do Stambułu, na lotnisko Sabiha po moją Magdę.
Plan prawie doskonały. Bilety na pociąg zakupione (koniec ramadanu to okres kiedy wszyscy wracają do domu na rodzinne świętowanie; będzie tydzień przerwy w zajęciach, w pociągach brak miejsc), Farszad pomógł logistycznie w kwestii poruszania się po Stambule. Wszystko pójdzie jak po sznurku, ale podróż w dwie strony potrwa >24h..
Z Madzią przyjeżdżamy do Eskisehir, a Stambuł zostawiamy na deser.

Poniedziałek i wtorek w tym tygodniu nazywały się organisation days, w ramach których oprowadzono nas po kampusie i mieście. Pogoda w tym czasie kaprysiła. Dało też o sobie znać zmęczenie materiału, musiałem w końcu rano wstać, a potem łazić.
Ładny meczet zwiedziliśmy.. aparatu nie wziąłem, nic to, pójdę jeszcze raz :)
W środku czuło się atmosferę skupienia, aż ciarki przechodziły, przynajmniej mnie. Dziewczyny narzekały, że im gorąco (musiały założyć chusty, żeby zasłonić włosy). Pięknie zdobione ściany, coś zupełnie innego od mody rzymskokatolickiej.

A zajęcia na uniwerku zapowiadają się bardzo miło.