czwartek, 14 sierpnia 2008

Pazar


Druga część zajęć, wykład o kulturze Turcji, był dzisiaj o połowę krótszy. Philip zaprezentował nam miejsca w które powinniśmy się udać w czasie wolnym, w Antalyi oraz w promieniu kilkuset km, do których możemy dotrzeć autobusem do 6h. Musiałby by to być wypady z noclegiem. Informacje te są przydatne o tyle, że już mieliśmy zaplanowany wypad do Kaş, prawdopodobnie w przyszły weekend.

Dzisiaj był dzień targowy. W Meltem co czwartek organizowany jest Pazar. Czym się różni turecki Pazar, od polskiego bazaru? Niczym. Po prawdzie est wprawdzie dużo więcej owoców, warzyw, przypraw, jest dużo ciuchów i bibelotów; o ceny można się oczywiście targować. Koszulki tylko znanych marek, aczkolwiek uprzedzono nas, że na bazarze nie rzeczy dobrej jakości. Nie przyjrzałem się czy były to przeróbki typu panasonix, ale chyba nie.
Wszędzie dokoła adidas, Nike, denim, K&K, przeważnie za 10 YLT. Kiedy już wyszliśmy z bazaru skusiłem się na koszulkę za 5 LT. Pierwszy bład – wziąłem M; jest za mała. Drugi błąd – materiał sztuczny w ogóle nie oddychający, zakładając ją tutaj popełniłbym samobójstwo.

ps. zdjęcia z dzisiaj zrobione telefonem. całkiem fajnie wyszły :)
a Lech Poznań właśnie strzelił gola na 5:0! UEFA w Poznaniu. Muszą zajść wysoko, żebym zdążył wrócić :)
(...) 6:0 K.O !!!

Antalya Müzesi


Środa, 13.08.2008

Zajęcia przetrwane. Problemy ze zrozumieniem czegokolwiek ze słuchu. Gramatyka w porządku. 2 godziny przerwy (wypróbowaliśmy kawiarnie na kampusie. Miłe miejsce, ale świeże powietrze nie było w tym momencie orzeźwiające, a duszące. W godzinach 10-17 oddycha się tutaj tak jak w mocno zaparowanej łazience. W saunie nigdy nie byłem, ale tak to sobie wyobrażam. Z człowieka płynie i nic nie da się z tym zrobić. Nagrzewają się wszystkie ściany i ulice. Później oddają ciepło utrzymując wysoką temperaturę powietrza do późnych godzin nocnych.

Do 14.30 mieliśmy się dostać do Muzeum Archeologicznego. Część osób wybrała dolmus (lokalny autobus, wspominałem już o nich), a ja, z dwojgiem kolegów wybraliśmy spacer. Miał zająć niespełna pół godziny, więc nawet słońce, które świeci tutaj prawie w zenicie (sic! Słoneczko jest naprawdę wysoko, a cień jest bardzo króciutki).


W dzielnicy Meltem są bardzo szerokie ulice, a natężenie ruchu niewielkie. Meczety nie rzucają się bardzo w oczy, a śpiewy muezinów giną w gwarze miasta.

Muzeum znajduje się blisko klifu, z którego rozciąga się wspaniały widok na plaże, góry i częściowo miasto. Poinformowano nas, że z powodu Wysokiem temperatury, obraz jest niewyraźny a góry zamazane. I tak jest faktycznie. Pozostaje czekać na spadek temperatury.


Muzeum okazało się większe niż oczekiwałem. Pierwsza ekspozycja nie zachwyciła mnie. Przedstawiała elementy życia na wsi oraz jakieś stare krzemienie, nie jestem pewien czy miały służyć do rozkrzeszania ognia, czy wykorzystywano je jako groty strzał. Pozostanie do dla mnie tajemnicą, ponieważ ekspozycja była opisana tylko w języku tureckim. W następnej Sali znaleźliśmy posklejane! naczynia z ery brązu, 2500-2000 BC. Ciekawie zaczęło się robić przy kościach jakiegoś praturka, albo pragreka, który nie spoczywa w pokoju, ani tym bardziej w ziemi, ale służy za eksponat w muzeum.
W przyszłości proszę mnie skremować.
No więc kiedy kości były jeszcze człowiekiem, złożono je w pozycji embrionalnej do mogiły na kształt ogromnego wazonu i w tej formie zakopano.
Posuwając się chronologicznie do przodu dotarliśmy do epoki klasycznej, z pięknie zdobionymi naczyniami pochodzenia greckiego. Robiło się coraz ciekawiej, zbliżaliśmy się do epoki rzymskiej. Nie zawiodłem się. Dziesiątki rzeźb wykonanych z niesamowitą precyzją, przedstawionych było w bardzo atrakcyjny sposób, w subtelnie oświetlonej sali.


Ciekawe dla mnie było to, że między nogami nie plątali się strażnicy, a eksponaty nie były szczelnie pozagradzane (podobnie jak w Olimpiosie, gdzie na terenie rzymskich ruin zostawiono tabliczkę z informacją, aby nie zabierać nawet pojedynczych kamieni, bo mają one swoją wartość… Zaufanie czy naiwność?)
Obcowanie z rzymską sztuką zajęło mi sporo czasu. Późniejsze mozaiki, monety, stroje, dywany i Korany nie były już tak wciągające.
Opuściwszy muzeum przenieśliśmy się w ok. 8 osobowej grupie do parku po drugiej stronie ulicy. Po raz kolejny mogliśmy się delektować wspaniałymi widokami. Po raz kolejny spłynęliśmy potem, aż w końcu zdecydowaliśmy, że czas wracać.
W drodze na przystanek zauważyłem elektroniczny termometr, który wskazywał… 39 stopni. Chciałbym zauważyć, że była to godzina 17.30. (kolega, który wracał z muzeum przed nami widział 41… informacja niezweryfikowana, ale >40 było na pewno :] )

Wróciwszy do hotelu wskoczyłem na chwilę basenu i wziąłem się za homework.







W pośpiechu, gdyż o 21.30 miała się rozpocząć impreza integracyjna na Go Go Beach. Pośpiech nic nie dał, nad ćwiczeniami siedziałem do 22. Na imprezę dotarliśmy (z innymi maruderami) na 23.
Dyskoteka w klubie na plaży. Tureckie przeróbki anglojęzycznych hitów w wersji techno, oryginały także, ale w zdecydowanej mniejszości, oraz, oczywiście tureckie przeboje. Przed przyjazdem do Turcji obawiałem się ich muzyki, że będzie nie do znieniesia. Szybko osłuchałem się i choć jeszcze nie potrafię się bawić tylko przy niej, nie męczę się gdy jest grana na imprezie czy do śniadania.
Parkiet niewielki, ale wystarczający dla naszej 30 osobowej grupy. Innych turystów jak i miejscowych było dwa razy mniej. Światła laserowe, stroboskop, dym… Co kilkanaście minut byliśmy polewani pianą, po północy kilka razy odpalono zimne ognie.
Doba bywa tutaj za krótka. Urwałem się z imprezy 0.30; 40 minut zajął mi spacer do hotelu. Mój współlokator nie bawił się widać dobrze, bo był w pokoju przede mną.
Rano okazało się, że niektórzy bawili się tak dobrze, że nie wstali na zajęcia. A wielu osobom nie odpowiadała ciężka nuta. Malkontenci są wśród nas.

Ciekawostka lingwistyczna. W tureckim alfabecie nie występuje literka W. Z powodzeniem zastępuję ją V.


Adam z Węgier oraz Daniele i Annafranka z Włoch

zagadka, który z panów na zdjęciu to boski Apollo

środa, 13 sierpnia 2008

Rejestracja


Otoczenie Antalyi. Góry są tu naprawdę wysokie, typowe dla wybrzeży Oceanicznych. Morze Śródziemne jest tym, co zostało z Oceanu Tetydy. To się tutaj naprawdę czuje

Dla osób chcących przebywać w Turcji dłużej niż dwa tygodnie, a chcą przy tej okazji korzystać z telefonu komórkowego w korzystnej cenie. Zakupioną kartę sim (simplus nazywa się tutaj turkcell) należy zarejestrować. W ogóle to już przy kupnie należy się wylegitymować paszportem. Niezarejestrowana karta sim ulegnie zablokowaniu po około dwóch tygodniach. Doładowanie - 100 kredytów za 60 LT. rozmowy 4 kredyty/minuta, sms 2 kredyty. Czemu kredyty a nie po prostu waluta? Żeby było trudniej. I tak nie jest łatwo kiedy nie ma monet o wartości 2 Liry, a ni 2 kurusze. (1, 5, 10, 25, 50 kuruszy i 1 lira; podobnie z banktotami: 1, 5, 10, 20, 50, 100).

Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy w Migrosie (centrum handlowe na bulwarza Ataturka, mijane codziennie w drodze na i z Aknediz Universiti, lub do centrum, lub gdziekolwiek...). Dziewczyny które kupiły kartę sim, zapomniały, że mają telefon z simlockiem. Georgia z Birmingham (imię ta czasie) była już tak zdesperowana że od ręki kupiła nowy telefon (80 LT), naszej koleżance z Francji doradzono second hand mobile, w którym może dostać aparat za 25 LT (Georgia nie była zadowolona kiedy usłyszała o takiej możliwości).

przerwa

Dzisiaj uraczono nas kolacją za free (normalnie w naszym hotelu biorą 10 LT). podobnie jak przy śniadaniu był szwedzki stół. Tylko mięsne potrawy były nakładane przez obsługę. Chcieliśmy spróbować wszystkiego, było dużo kolorowych sałatek i innych tureckich wygibasów. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby wciągnąć za jednym zamachem strączek zielonego pieprzu (chyba pomylił mi się z fasolką szparagową...) łzy nie były najgorsze. karą dla mnie było to, że później nie czułem już smaku żadnej innej potrawy. Miło się siedziało, pograłem w szachy. jutro zapowiada się interesująco. mamy w planach muzeum archeologiczne i wieczorną imprezę integracyjną na plaży.

po przerwie

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Kaleiҫi


Pierwszy dzień kursu. Nie jest różowo, ale przecież nie oczekiwałem cudów. Podzielono na nas na 3 grupy, w mojej jest 9 osób. Pokazały się jeszcze dwie polskie dziewczyny z UMK (Toruń). Dostaliśmy książki dla początkujących, zajecia są prowadzone po angielsku.

Po zajęciach w 4 osoby (Annafranca, Pavel, Edward) pojechaliśmy do centrum (Kaleiҫi).
Nie czułem się komfortowo, jadąc tam pierwszy raz, nie mając mapy i nie orientując się dokładnie jak wrócić. Wystarczyć musiały optymizm i przewodnik po Turcji z planem samego centrum Antalayi.

W tutejszych autobusach nie na rozkładu jazdy! Przyjedzie to będzie. Dobrze też spytać kierowcę czy na pewno jedzie tam gdzie chcemy. Często trzeba machać, żeby autobus się zatrzymał, a ponieważ nie ma rozkładu, macha się na wszystkie…


Stare miasto.

Nie da się tego porównać. Polacy spotkani po drodze mówili, że wygląda to trochę jak Dubrownik (nie zgadzam się z tym – ujma dla Dubrownika za takie porównanie!). Jest port, klify, mała plaża. Bazary dookoła. Zaproponowano mi kupno dywanu za 3000 lir. Oczywiście można się targować. Anafranka pół godziny marudziła przy kupnie, nie znam dokładnej nazwy, błyszczących dekoracji zakładanych podczas tańca, przy czym cena spadła z 25 do 18. Chyba mają to wliczone w cenę, bo za zwykły t-shirt zaśpiewali 20 LT! Na kampusie można było takie kupić za 8. Natomiast duży pozytyw to widokówki. A jeszcze większy plus za przelicznik euro do liry – 6 pocztówek za 1 LT, 15 za 1 euro! No to się zaopatrzyłem :)

Przewodnikową atrakcją starego miasta jest Minaret ze specyficznymi żłebieniami. W pobliżu znajduje się wieża zegarowa oraz walki za ojczyznę, oczywiście główną postacią jest Ataturk na koniu (więcej go tu niż Piłsudskiego i Jana Pawła II razem wziętych w naszej kochanej ojczyźnie!) i kilka innych zabytków, których już dzisiaj nie szukaliśmy, gdyż zrobiła się godzina 19… Zdążyłem jeszcze znaleźć bankomat, który wg internetowych informacji jest skorelowany z citibankiem. Kurs euro 1,75 – zastanawiam się, czy jest taki w całym kraju czy tylko w miejscowościach turystycznych…

Udało nam się wrócić autobusem w okolice naszego hotelu, ( musieliśmy dojść kilkaset metrów). Przy szukaniu autobusu wtrącił się młody chłopak (autochton), znający trochę angielski i bardzo chcący się wykazać. Wsiadł razem z nami do autobusu, będąc chyba przekonanym, że jest ok., nie było do końca. Dopóki jechaliśmy we właściwym kierunku ciągle puszczał do nas oko. Kiedy okazało się, że autobus skręca nie tam, gdzie chcielibyśmy, po prostu wysiadł bez słowa. Moja orientacja w terenie zdała egzamin i doprowadziłem wycieczkę do hotelu.


Wypróbowaliśmy przyhotelowy basen. Ma ok. 12 m. długości przy 3 szerokości. Był pusty, więc rozkosznie się pływało, skakało, nurkowało… w asyście obserwujących nas tureckich dzieci… Chyba byliśmy dla nich atrakcją.

O 21 zdecydowaliśmy, że czas zrobić pracę domową (zadano nam kilka gramatycznych ćwiczeń). Poza tym zbliżała się burza (pięknie błyskało, właśnie tak jak lubię).
Niestety, właśnie burza przyczyniła się do tego, że nie zrobię pracy domowej.
Rozpętał się tropikalny cyklon! Od 40 minut jest prawdziwe oberwanie chmury. Straciliśmy elektryczność i siedzimy po ciemku.

Nom. I znowu będzie poślizg w relacji :]
______________________________________

22.30 the power is back :>

i przypomniało mi się jeszcze jedno. brudno tu. na ulicach cieżko uraczyć śmietnik, więc wszędzie walają się butelki po mineralkach.

a jeśli chodzi o pogodę, Philip, brytyjczyk, który ma nas uczyć na temat tureckiej kultury (ciekawe, prawda? :P mieszka tu od 10 lat, ożenił się był z turczynką; twierdzi, że on kocha Turcję bardziej niż ona) to jest najgorsza od wielu lat. wysoka wilgotość i wysoka temperatura po prostu nas niszczy. Prognozy mówią, że wilgotność ma spaść, a temperatura wzrosnąć o kolejne 10 stopni :)

niedziela, 10 sierpnia 2008

Turcja vs WWW

w Turcji nie ma youtuba! ja tego nie przeżyję ;(
zablokowany z uwagi na niekorzystne dla rządu materiały, jakie się w nim pojawiały. w moich oczach oddalili się od Unii Europejskiej o lata świetlne

news dnia: spod mojego paznokcia wypłyneło to i owo i już nie jest niebieski :p

_________________________________________________

dostałem nowy przydział, musiałem się przenieść piętro niżej i zamieszkać w pokoju z Edwardem ze Słowacji. w pokoju jest jeszcze większy problem z gniazdkiem, gdyż jest oczywiście tylko jedno, do tego na bocznej ścianie, więc w ciągu dnia, jeśli edward chce coś ładować, w poprzek mojego łóżka wisi kabel.
koleś jest ode mnie większy, i ma spory mięsień piwny. toteż ustawia klimatyzacje na 18 stopni, przy 36 na zewnątrz, wchodząc do środka przeżywam szok termiczny.

plaża w Antalay ma ok 20m szerokości. jest kamienista i całkowicie zakorkowana. woda nie tak czysta jak w Olimpiosie, na powierzchni pływały typowo portowe śmieci, i zdecydowanie mniej przejrzysta (ok 1,5-2m; żeby sprawiedliwości stalo się zadość - bałtyk do 0,5m).

plaża jest dla mnie nudna. dobrze że spotkałem Anafrankę, która uczyła się słówek z włoskiego słownika. czego tureckiego może nauczyć się polak z włoskiego słownika? liczebników i dni tygodnia :D zajęło nam to ze dwie godziny, a naprawdę dobrze się bawiliśmy mieszając włoski, hiszpański, angielski, francuski i turecki.

wieczorem wyjście do pubu. jest po pierwszej, jutro zaczynamy kurs. zdjęć będą później ;)