
Środa, 13.08.2008
Zajęcia przetrwane. Problemy ze zrozumieniem czegokolwiek ze słuchu. Gramatyka w porządku. 2 godziny przerwy (wypróbowaliśmy kawiarnie na kampusie. Miłe miejsce, ale świeże powietrze nie było w tym momencie orzeźwiające, a duszące. W godzinach 10-17 oddycha się tutaj tak jak w mocno zaparowanej łazience. W saunie nigdy nie byłem, ale tak to sobie wyobrażam. Z człowieka płynie i nic nie da się z tym zrobić. Nagrzewają się wszystkie ściany i ulice. Później oddają ciepło utrzymując wysoką temperaturę powietrza do późnych godzin nocnych.

Do 14.30 mieliśmy się dostać do Muzeum Archeologicznego. Część osób wybrała dolmus (lokalny autobus, wspominałem już o nich), a ja, z dwojgiem kolegów wybraliśmy spacer. Miał zająć niespełna pół godziny, więc nawet słońce, które świeci tutaj prawie w zenicie (sic! Słoneczko jest naprawdę wysoko, a cień jest bardzo króciutki).

W dzielnicy Meltem są bardzo szerokie ulice, a natężenie ruchu niewielkie. Meczety nie rzucają się bardzo w oczy, a śpiewy muezinów giną w gwarze miasta.
Muzeum znajduje się blisko klifu, z którego rozciąga się wspaniały widok na plaże, góry i częściowo miasto. Poinformowano nas, że z powodu Wysokiem temperatury, obraz jest niewyraźny a góry zamazane. I tak jest faktycznie. Pozostaje czekać na spadek temperatury.

Muzeum okazało się większe niż oczekiwałem. Pierwsza ekspozycja nie zachwyciła mnie. Przedstawiała elementy życia na wsi oraz jakieś stare krzemienie, nie jestem pewien czy miały służyć do rozkrzeszania ognia, czy wykorzystywano je jako groty strzał.

Pozostanie do dla mnie tajemnicą, ponieważ ekspozycja była opisana tylko w języku tureckim. W następnej Sali znaleźliśmy posklejane! naczynia z ery brązu, 2500-2000 BC. Ciekawie zaczęło się robić przy kościach jakiegoś praturka, albo pragreka, który nie spoczywa w pokoju, ani tym bardziej w ziemi, ale służy za eksponat w muzeum.
W przyszłości proszę mnie skremować.

No więc kiedy kości były jeszcze człowiekiem, złożono je w pozycji embrionalnej do mogiły na kształt ogromnego wazonu i w tej formie zakopano.
Posuwając się chronologicznie do przodu dotarliśmy do epoki klasycznej, z pięknie zdobionymi naczyniami pochodzenia greckiego. Robiło się coraz ciekawiej, zbliżaliśmy się do epoki rzymskiej. Nie zawiodłem się. Dziesiątki rzeźb wykonanych z niesamowitą precyzją, przedstawionych było w bardzo atrakcyjny sposób, w subtelnie oświetlonej sali.

Ciekawe dla mnie było to, że między nogami nie plątali się strażnicy, a eksponaty nie były szczelnie pozagradzane (podobnie jak w Olimpiosie, gdzie na terenie rzymskich ruin zostawiono tabliczkę z informacją, aby nie zabierać nawet pojedynczych kamieni, bo mają one swoją wartość… Zaufanie czy naiwność?)
Obcowanie z rzymską sztuką zajęło mi sporo czasu.

Późniejsze mozaiki, monety, stroje, dywany i Korany nie były już tak wciągające.
Opuściwszy muzeum przenieśliśmy się w ok. 8 osobowej grupie do parku po drugiej stronie ulicy. Po raz kolejny mogliśmy się delektować wspaniałymi widokami. Po raz kolejny spłynęliśmy potem, aż w końcu zdecydowaliśmy, że czas wracać.
W drodze na przystanek zauważyłem elektroniczny termometr, który wskazywał… 39 stopni. Chciałbym zauważyć, że była to godzina 17.30.

(kolega, który wracał z muzeum przed nami widział 41… informacja niezweryfikowana, ale >40 było na pewno :] )

Wróciwszy do hotelu wskoczyłem na chwilę basenu i wziąłem się za homework.

W pośpiechu, gdyż o 21.30 miała się rozpocząć impreza integracyjna na Go Go Beach. Pośpiech nic nie dał, nad ćwiczeniami siedziałem do 22. Na imprezę dotarliśmy (z innymi maruderami) na 23.

Dyskoteka w klubie na plaży. Tureckie przeróbki anglojęzycznych hitów w wersji techno, oryginały także, ale w zdecydowanej mniejszości, oraz, oczywiście tureckie przeboje. Przed przyjazdem do Turcji obawiałem się ich muzyki, że będzie nie do znieniesia. Szybko osłuchałem się i choć jeszcze nie potrafię się bawić tylko przy niej, nie męczę się gdy jest grana na imprezie czy do śniadania.
Parkiet niewielki, ale wystarczający dla naszej 30 osobowej grupy. Innych turystów jak i miejscowych było dwa razy mniej. Światła laserowe, stroboskop, dym… Co kilkanaście minut byliśmy polewani pianą, po północy kilka razy odpalono zimne ognie.

Doba bywa tutaj za krótka. Urwałem się z imprezy 0.30; 40 minut zajął mi spacer do hotelu. Mój współlokator nie bawił się widać dobrze, bo był w pokoju przede mną.
Rano okazało się, że niektórzy bawili się tak dobrze, że nie wstali na zajęcia. A wielu osobom nie odpowiadała ciężka nuta. Malkontenci są wśród nas.
Ciekawostka lingwistyczna. W tureckim alfabecie nie występuje literka W. Z powodzeniem zastępuję ją V.
Adam z Węgier oraz Daniele i Annafranka z Włoch
zagadka, który z panów na zdjęciu to boski Apollo