Nie włączyłem klimy, nie byłem w stanie trzeźwo myśleć, kładłem się o 4 czasu GMT+2
o 5 zaczął nadawać muezim.
wstałem ok 9.30 i włączyłem klimatyzacje.
zszedłem na śniadanie, szwedzki stół, mortadeli już prawie nie było.. za to pełna obfitość jajek na twardo, chleba, oliwek, pomidora, ogórka, masła, dżemu i arbuza. standardowe tureckie kahvalti.

Poznałem przy tej okazji pierwsze cztery osoby z kursu. i dowiedziałem się że o 10 jadą na całodzienną wycieczkę do Olimpios. No to się zabrałem.
Jest 22.30, dopiero wróciłem i wziąłem prysznic. o 23 Ci którzy wrócili wcześniej chcą iść do pubu. chciałem iść, ale chyba jestem zbyt zmęczony, no to opiszę swoje dzisiejsze poczynania.
Najpierw poszliśmy na autobus, który za jedyne 1,40 LT zawiózł nas na centralny dworzec, z którego odjeżdżały autobusy podmiejskie.

Zebrała się nas pokaźna grupa ok. 20 osób. Przewaga Niemców, sporo Włochów, dwie Francuzki (nie rozumiem ich angielskiego, a jako jedyne z poznanych tutaj osób będą później studiować w Eskisehir), Belg, dwie Finki. Polka z Wrocławia minęła się z nami w wejściu – dopiero przyjechała, więc została, co by się oporządzić (mówiła coś o papierosie, ale ja tam się nie znam, może to jej synonim prysznica).

Wracając do tematu, autobus z placu Ataturka do Olimpiosu – jedyne 8 LT wiezie nas przez godzinę i wysadza na przydrożnym parkingu, z którego jesteśmy zabierani przez mniejsze busy, za jedyne 3 LT do położonej parę km od miasta głównej atrakcji turystycznej.
Są to ruiny. Dosłownie, kilka rzymskim kamieni, bo zostały tylko kamienie na kamieniach… Wstęp na teren Atrakcji Archeologicznej – jedyne 3 LT.

Idąc za grupą szybko zostałem w tyle. Okazało się, że przez wyżej wymienione ruiny trzeba przejść, aby dotrzeć do plaży…


Plaża kamienista. Pięknie położona, Dookoła góry.

Woda niezwykle (jak na polskie warunki niemożliwie) przejrzysta, ciepła, SŁONA i głęboka już kilka metrów od brzegu. Baraszkowaliśmy na plaży od godziny ok. 12 do 18…
Wracając, już w mniejszych grupach, zahaczyliśmy o ruiny.


Droga powrotna trochę się wydłużyła. Przy placu Ataturka jest centrum handlowe Migros.
Przy wejściu bramki do wykrywania metalu! Jakoś nie poczułem się dzięki temu bezpieczniej, a wręcz przeciwnie. Ceny porównywalne do polskich, zdawało nam się że robimy świetny interes kupując 3 litrowe butelki Nestea (promoca 2 +1 gratis), a okazało się, że NIE, bo nie mamy karty Migros. Może nastepnym razem o nią poprosimy (ponoć rozdają, ale nam nikt nie zaproponował…)

No to dzisiaj nie zmieniłem pokoju. Po rozmowie w recepcji przeniosę się do innego pokoju jutro ok. południa.
Moje plecki nie wyglądają najlepiej. Nie przypominam sobie, kiedy (jeśli w ogóle) były tak poparzone niewinnym słoneczkiem.
Teraz może coś o ludziach.
Znalazłem wspólny język (angielski :b) z Niemcem o imieniu, które fonetycznie brzmi Felszer. Wygląda jak rasowy Turek, śmiga po angielsku, ma 26 lat i studiuje bodajże coś o polityce, albo stosunki międzynarodowe. Po turecku mówi tyle co ja po francusku, ale łatwiej mu przychodzi przyswajanie nowych słów (czego byłem świadkiem).
Pawel z Czech, fajny chłopak, na razie nie miałem z nim dłuższego kontaktu.
Anafranka z Włoch, niepozorna, ale rozrywkowa. Robi zakupy prawie identycznie jak ja, szukaliśmy promocji i jak najtańszych produktów, kupiliśmy dokładnie to samo.
Christof z Belgii, w moim wieku, trochę flegmatyczny, ale wydaje się wporzo.
W oczy rzuca się jeszcze jeden chudy Włoch zgrywający cwaniaka i Tizziano, który jest dobrze oblatany w okolicy. Ogólnie na kursie są ludzie w wieku 20-28 lat.

I jeszcze jedna rzecz. Przy tej wysokiej temperaturze mój metabolizm wyraźnie zwolnił. Cały dzień prawie nic nie jadłem, natomiast pisząc tą relację skończyłem pierwszą butelkę Nestea.
Jeszcze jedno.
Czemu wszystkie dzieciaki tak drą tu ryja! Tego się wytrzymać nie da. Wiem, że dzieci to dzieci, ale te zachowują się jakby je ktoś za genitalia ciągnął! Najpierw w samolocie, później rano gdzieś przy hotelu (dlatego wstałem wcześniej), następnie w centrum handlowym, a teraz znowu przy hotelu. Wątpię żeby był to jeden i ten sam brzdąc.

Jakbym podsumował dzisiejszy dzień?
Turcja nie jest turystycznym rajem, raczej czyśćcem.
Warunki może ma i lepsze niż Polska (nawet za bardzo, jeśli mówić o temperaturze), ale tańsza wcale nie jest. Zagospodarowanie? Kibel przy plaży straszy bardziej niż stary barak przy siedleckim zalewie. Brr… pod pięknym klifem śmierdząca, otoczona drutem buda, z oznakowaniem kierującym w krzaki… Zorganizowani są nieźle, ale każą sobie płacić za wszystko. Dobry przykład – chcę kupić wodę w hotelu, pytam o cenę -1 euro, mówię, że nie mam euro, tylko liry – 1 lira odpowiada (byłem wcześniej poinformowany ile kosztuje…).
Miasto dzikie, ludzie przechodzą jak chcą, kierowcy trąbią na potęgę i bez konkretnej przyczyny, jeżdżąc po kilku pasach jednocześnie i kręcąc głową na manewry innych. Widziałem skuter, którym jechała 4.osobowa rodzina… trzy osoby na skuterze to tutaj rzecz pospolita.

Jutro ruszam na poszukiwanie mojego banku. Skończyły mi się liry. Przez 24h wydałem nieprzewidziane 50 euro (za droga taksówka + wycieczka, której największą korzyścią jest integracja z grupą).
Czy podoba mi się Turcja? Jeszcze mnie nie oczarowała.
A jeśli chodzi o Internet w hotelu, powinien być cały czas, choć rano, gdy włączyłem kompa, znikł, zanim zdążyłem wpisać hasło…*
*Pisząc powyższe słowa nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, że Internetu już nie ma. Publikacja nastąpi wobec tego później…
Informacje praktyczne
Cennik Era/Heyah dla Turcji.
Odbieranie sms bezpłatne.
Wysyłanie – 2zł.
Odbieranie i wykonywanie połączeń -6zł/minuta (z doświadczenia wiem, że nie ma naliczania sekundowego)

zdjęcie dnia: turecki kostium kąpielowy