piątek, 10 października 2008

Ankara going to

Czwartek

Wieczór kulturalny, spędzony w Kultur Salonu na campusie, w którym mieści się sala koncertowa. Co tydzień można dowartościowywać się podczas koncertu. Tym razem wystąpiła orkiestra symfoniczna z solistami na klarnecie i oboju. Muzyka muzyką, ale sala jaką dysponują jest fantastyczna. Niestety samoloty latające nad miastem słychać także i tu.

Piątek

Wybieram się do Ankary, trochę wcześniej niż planowałem, ale plany na przyszły weekend ulegają ewolucji.

Po raz kolejny wsiadam w Baskent Expresi, ten co zawsze się spóźnia. Tym razem w Eskisehir miał 20 minut, w Ankarze już godzinę i dwadzieścia minut opóźnienia.
Z okna pociągu kilka razy zaobserwowałem cygańskie obozy. Namioty rozbite poza miastem, między którymi biegają dzieci. bieda..
W tureckiej stolicy studiują znajome erazmuski: Karolina i Gosia; mieszkają ze swoją koleżanką z UMK Kingą, Szkotem Tomem i kolejna polką Kasia; Kasi nie lubią; Kasia będąc 2 miesiące w Egipcie przeszła na islam. I wykorzystuje ludzi; ale to może później.

Dostałem instrukcje jak dojechać metrem w ich okolicę. Nie były to instrukcje zbyt precyzyjne, wskutek czego wsiadłem w złą linię… W Ankarze są dwie (Ankaray i Metro), na szczęście się krzyżują, a przesiąść można się bez potrzeby kasowania kolejnego biletu.
Dotarłem więc szczęśliwie, ale późno. Zostałem ugoszczony prostą kolacją, na którą składał się kalafior. I już. Niezły był, jak to kalafior. W czasie gdy się gotował, wyciągnąłem Karolinę, żeby pokazała mi położone całkiem blisko Mauzoleum Ataturka – centralny punkt miasta. Ładnie wyeksponowane na wzgórzu, zajmuje spory obszar, otoczone parkiem i płotem którego pilnują uzbrojeni strażnicy. Im bliżej byliśmy tym mniej było widać, wobec czego wróciliśmy na rzeczonego kalafiora.


Lokatorzy wybierali się na imprezę, na którą wstęp kosztował 20 lir; i tak średnio im się śpieszyło; oficjalnie czekali na Kasie, żeby pójść razem. W miedzy czasie zjawiło się dwóch Turków. Gdy pojawiła się i Kasia, jeden z Turków otrzymał informacje, że na imprezę przyszło 5 osób, więc wybierają się w inne miejsce. Trochę pod przymusem, o 23.30 zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy… Elegancki lokal, z listą gości z cenami, które podają dopiero jak się skończy ucztowanie ;]. Do stolika przyniesiono orzeszki, migdały, owoce: winogrono, jabłko, kiwi - wszystko pokrojone; widać zestaw obowiązkowy; Turcy zamówili sobie piwo, a ja, wziąłem się za orzeszki ]:->
Lokal nazywał się Mirrors, na wszystkich ścianach wisiały lustra, światła ukryte były w żłobieniach na suficie, bardzo nowocześnie i efektownie. Z upływem czasu, niektórzy zaczęli tańczyć na stolikach; niektórzy, bo sufit był stosunkowo nisko, a mi na szczęście wzrostu nie poskąpiło. Poważną wadą była dla nas głośność muzyki. Nie dało się przy niej rozmawiać.
Kasia była jednak na tyle zaradna, że przygadała sobie dwóch Kuwejtczyków, których zaczęła nagabywać, żeby wysyłali jej arabskie ciuchy od siebie…
Byliśmy dzielni i wytrzymaliśmy 3h, po których wróciliśmy spaaać.

środa, 8 października 2008

Hava Muzesi

Słodkie lenistwo urozmaiciłem wycieczką kulturalną. W zasadzie, miałem ochotę się przejść po obiedzie. Obrałem kierunek i w ten sposób dotarłem do muzeum lotnictwa. Położony w sąsiedztwie Uniwersytetu niewielki obiekt mijałem już kilkakrotnie, teraz w końcu miałem czas żeby zainteresować się bliżej. Na Muzeum składa się 1 niewielki budynek w którym można zobaczyć silniki z różnych maszyn oraz kokpit samolotu; przed budynkiem, na otwartej przestrzeni, o powierzchni może połowy boiska, stoi kilka modeli samolotów, jeden mały helikopter oraz posąg jakiegoś tureckiego lotnika. Wstęp wolny. Dookoła kręcili się tatusiowie z synkami :) Miły przerywnik.

I w ten sposób minęły mi 2 miesiące w Turcji. Niedługo trzeba by urządzić jakiś półmetek :)
W końcu mamy zajęcia. Niektóre interesujące, inne mniej, a jedne to totalna porażka, ale nie ma się co zagłębiać w szczegóły. Przynajmniej jest co robić. Na szczęście, bo wykorzystałem limit na ściąganie filmów z rapidshare..