
Po powrocie z Pamukkale zapisałem się na wejściówkę na mecz ligi tureckiej – Eskisehispor vs. Konyaspor, zainteresowanie erazmusowców było raczej niewielkie. Czy to z powodu na okres bajramu, czy dlatego, że był to pojedynek 10 i 11 drużyny, ludzie mieli ciekawsze rzeczy do robienia. Ostatecznie poszła z nami na mecz mama naszego kanadyjskiego rodzynka – Alicii, która przyjechała w odwiedziny.

Rodzimi kibice wypełnili stadion w wysokim stopniu! Przyjezdnych garstka. Na bramce wejściowej wpadł nastolatek, który próbował przemycić nóż kuchenny.. Zero wyobraźni.
Bilety po 10 lir (my dostaliśmy 7 wejściówek for free, dziewczyny dostały od sponsora koszulki, ja i Balazs kupiliśmy szaliki :)) na krytą trybunę, z wygodnymi, pluszowymi fotelami. Wyglądały na wygodne.. za ogrodzeniem mieli zwykłe plastikowe siedzenia, po obu stronach jednak wszyscy stali i zagrzewali do boju swoją drużynę.

Doping może nie jak na Lechu, ale na trybunach było ok. 15 000 ludzi. Jak skomentowało to kilka osób po meczu – doping wspaniały, gra, delikatnie mówiąc, słaba (słynny głośny turecki cheering ;))Skończyło się na 0:0 Trochę szkoda, bo ostatni mecz na tym stadionie skończył się wynikiem 4:3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz