poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Sława

Poniedziałek zaczął się wcześnie, i mimo, że czas nie zwolnił, ciągnął się jak włoski makaron... Zgodnie z dyrektywami stawiliśmy się 8.30 w rektoracie. Nie wszyscy. Na czasospowalniaczy czekaliśmy ok. pół godziny. Po tym czasie okazało się, że autobus który być zorganizowany przed uniwersytet, a który miał nas zabrać na posterunek policji nie istnieje. Staliśmy chwilę zażenowani, po czym wsiedliśmy w dolmus i ruszyliśmy ku przeznaczeniu. Na policji panował totalny chaos. Najpierw powiedziano nam, że tylko sprawdzą paszporty, a resident permit załatwimy sobie na uniwersytecie goszczącym (jak co roku), co jednak nie pasowało osobom, którym regulaminowe 30 dni pobytu mijało podczas kursu. Po żmudnych negocjacjach ustataliliśmy, że złożymy papiery tutaj, a w miejscowości docelowej po prostu je uaktualnimy (czyli moje gdybania stały się ciałem... tylko czemu im to tyle zajeło?)
Rozpoczęła się akcja wypełniania formularzy i stania w kolejce. Mieli nawet automat z numerkami, tylko co z tego, skoro nikt się do niego nie stosował? Kiedy przyszła moja kolej, zrobili godzinną przerwę... (między 12-13 większość, jeśli nie wszystkie urzędy są zamknięte). Wskutek tego wszystkiego na zajęcia dotarłem z 40 minutowym opóźnieniem (14.10). Nic produktywnego się nie nauczyliśmy, wszyscy przysypiali.
W drodze powrotnej zakupiłem kartę SD do aparatu, więc znowu mogę szaleć. no name 2 gb za 13 LT to fajna cena :)
ale chwila, powrót bez komplikacji? niemożliwe.
dość długo czekaliśmy na autobus, a jak w końcu zdecydowaliśmy się wsiąść do wyjechaliśmy ... sam nie wiem gdzie. zrobiliśmy rundkę i wysiedliśmy na jakiejś większej ulicy. Stamtąd na azymut trafiłem do hotelu.

Epilog dotyczy wizyty w muzeum Ataturka w miniony czwartek. Otóż zostaliśy wtedy sfotografowani przez dziennikarza gazety Hurriyet. I w niedzielnym wydaniu ukazał się artykuł o nas. Napisano, że zagraniczni studenci Kochają I Podziwiają Atatürka.

Ten sam artytuł został zamieszczony także w poniedziałkowym wydaniu Milliet. A dzisiaj zrobiono nam sesję na uniwersytecie, więc będzie ciąg dalszy. Oto jak stałem się narzędziem w rękach propagandy; a moja sława sięgnęła 10 strony dodatku do niedzielnego wydania.

BTW. gazety w Turcji - w kraju, w którym żyje 70mln osób sprzedają się w łącznym nakładzie ok 1,5 mln gazet dziennie. wynik bardzo mizerny, zwłaszcza, że gazety są bardzo tanie (30-50 Kuruszy czyli ok 0,6 - 1zł) za dzienniki, prawdopodobnie niewiele więcej za magazyny.

i w końcu dostałem stypendium Erazmusa :P

Brak komentarzy: