
Fantastycznie, obudziłem się wcześniej niż zakładałem, a nogi wcale nie odmawiały posłuszeństwa po maratonie dnia poprzedniego! Zjedliśmy z Natalią petit dejeneur i przed 11 pożegnaliśmy się (do zobaczenia w Polsce, czy jeszcze w Turcji?). Słoneczny poranek i przejrzyste powietrze natchnęły mnie do pstryknięcia setnej panoramy Stambuły, przez co znowu spóźniłem się kilka minut na prom do Besiktasu. Do Pałacu Dolmanbahce dotarłem jednak w „różkach” czasu, jaki ustaliliśmy z Annafranca. A moja ulubiona Włoszka się spóźniła. Co ją może tłumaczyć?

Mieszka niemal 2h drogi od centrum! w akademiku o zaostrzonym rygorze. Musi, ponieważ w tamtej okolicy zlokalizowany jest jej uniwersytet, a mając zajęcia w godzinach rannych, nie dałaby rady dojechać z bardziej atrakcyjnych dzielnic miasta. Annafranca przyprowadziła koleżankę Francesce. Jakoś tak się złożyło, że nie mam jej na żadnym zdjęciu… Może coś dorzucę, gdy Annafranca prześle mi co nieco ze swojego aparatu ;)
Bez problemu zakupiliśmy bilety studenckie – 3LT i weszliśmy do Pałacu. Zbudowany w latach 1843-1856 był ostatnią siedzibą sułtanów. Przeprowadzili się oni do niego z Topkapi. Ostatni kalif został wyproszony w 1924 po ogłoszeniu republiki. Na jego miejsce wprowadził się… Ataturk. Urzędował w nim kilka miesięcy w roku, tu także zmarł w 1938.

Architektura Pałacu przypomina budowle europejskie, zdobienia pozostają w dalszym ciągu orientalne. Zwiedzanie postanawiamy rozpocząć od Haremu, po drodze do obejrzenia jest ptaszarnia. Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się, że jest to największy istniejący obiekt tego typu. Ptactwo nawyknięcie do dokarmiających turystów podchodzi na odległość wyciągniętej ręki.

Po drodze znajduje się jeszcze Muzeum Zegarów. Obejrzenie kolekcji unikalnych mechanizmów, w większości z XIX w. Francji i Turcji zajmuje nie więcej niż kwadrans.
Każdy zegar wskazuje inną godzinę, żaden nie tyka…
Przed Haremem znajdujemy tablicę z kilkoma użytecznymi informacjami. Intrygująco wygląda punkt piąty – prosimy się nie kłócić (zamazane) odnośnie czasu… Oprócz tego instrukcja:

zwiedzanie Haremu (a także części pałacowej) odbywa się tylko w zorganizowanych grupach z przewodnikiem i licznymi ochroniarzami. Grupy są wpuszczane co pół godziny, osobno turecka, osobno obcokrajowcy, których prowadzi przewodnik anglojęzyczny. Na nogi zakładamy gustowne różowe ochraniacze i ruszamy po pokojach. Co można powiedzieć, wygodnie im się żyło.

Harem był używany przez Sułtana, jego matkę, żony oraz księcia i księżniczki i odseparowany był od części pałacowej. Mieszkały tam także sułtańskie żony, dzieci, oraz cały personel. Pokoje zostały rozplanowane w ten sposób, że panie odwiedzające Sułtana musiały najpierw przejść przed pokojem jego matki. Nadopiekuńczość i kontrola na najwyższym szczeblu!

Największe wrażenie w Haremie wywarł na mnie Blue Hall, który jest wyjątkowo bogaty, nawet w kategoriach pałacowych. W Haremie można również zobaczyć łóżko, na którym wyzionął ducha Ataturk. Zaścielone turecką flagą, trochę pogniecione, jakby ktoś z obsługi pałacowej zdobył się ba bliższy kontakt z bezcenną relikwią.

Nie nadążamy za przewodniczką i zostajemy z tyłu, gdzie w zaczynają nas naciskać ochroniarze. I wiadomo o co chodziło z punktem piątym instrukcji przed wejściem.
Po opuszczeniu Haremu trochę zmyliliśmy drogę i do pałacu chcieliśmy wejść wyjściem… Annafanca przypuszcza atak na żołnierza, który z wdziękiem i groźną miną pozuje do zdjęć, następnie zdjęcia z bramą wychodzącą na Bosfor… A ja z Franceską próbujemy przywołać Annefrankę do porządku.

Jesteśmy już głodni, a przed nami jeszcze co najmniej godzina zwiedzania.
W pałacu, największym w Stambule (15 000 m2)zgodnie z informacją dostępną w broszurze, znajduje się 285 pokoi, 44 hole, 68 toalet i 6 łaźni. Taak, Cesarska łaźnia jest piękna…

Ale zanim do niej dotarliśmy, wspięliśmy się po kryształowych schodach. Kryształowa jest konkretnie balustrada, wykonana w stylu barokowym… O stylach rozwodzić się nie będę, przewodnik wspomniała, że wszystkie kryształy są francuskie. Duże wrażenie robią kolosalne, a stosunkowo nisko zawieszone kryształowe żyrandole.

Zwiedzanie obejmuje także kolekcję zastaw stołowych, a kończy się w Muayede hall, sali o wielkości średniego meczetu, zarówno pod względem powierzchni, jak wysokości i kopułowego zwieńczenia. I tu kończą się moje zdjęcia, których na jednym akumulatorze wykonałem ponad 330.
Zwiedzenie Pałacu Dolmanbahce zajęło nam ok. 3h.

Z dziewczynami wskoczyliśmy w tramwaj do eminonu, gdzie zjedliśmy obiad. Bardzo obrotny manager ujął nas darmową sałatką, która równała się bonifikacie ok. 15% od naszego zamówienia. Dziewczyny odstawiły mnie na prom, a ja tego dnia, już bez żadnych problemów pokonałem Bosfor i zapakowałem się w pociąg powrotny.

W Izniku do tego samego pociągu wsiada Gokhan, razem wracamy do domu, w którym zaryzykowałem pytanie: gdzie jest kot? Nie mogliśmy go znaleźć już w piątek, przed wyjazdem. Gokhan założył, że śpi w pokoju Wojtka, a nie chcieliśmy ryzykować budzenia go. Hmm… Okazało się, że kot spędził weekend zamknięty na balkonie. Głodny, zmarznięty i wystraszony po niedługim czasie zaczął okazywać ponadprzeciętną czułość i przywiązanie :)

Wracając z dworca, pod blokiem znaleźliśmy sedes. Rezolutny Gokhan wyjął z niego część spłuczki, dzięki czemu znów mamy w 100% sprawną toaletę :)
1 komentarz:
sadyści...
Prześlij komentarz