poniedziałek, 5 stycznia 2009

Yeni yil 2009 kultu olsun


Sylwestrowy wyjazd do Olymposu! Czyli powrót do korzeni (o ile zapuściłem je w Turcji, hmm..). W Olymposie byłem przecież już pierwszego dnia – 9 sierpnia. Wtedy było upalnie, po kamienistej plaży nie szło przejść boso nie naraziwszy się na poparzenia drugiego stopnia, woda była wspaniała, ciepła i przejrzysta, a po powrocie do hotelu zrobiłem zdjęcie moim czerwonym z zażenowania plecom :]
O powtórce z rozrywki mowy być nie mogło. Temperatura na południu Turcji wynosiła ok. 10 stopni, a chłodzący czynnik wiatru -5…
Ale po kolei. Wyjechać z Eskisehir mieliśmy o 23.45 („prosimy być punktualnie”), wyjechaliśmy 0.15, co skomentowałem, że „szybko”. Za wcześnie… Autobus podjechał do centrum, gdzie Litwinki wyskoczyły po coś do swojego mieszkania, Polacy poszli zamówić durumy, a Turcy zaczęli szukać monopolowego! Później kolejne 20 minut postoju w nieustalonym celu. Wyjechaliśmy ok. 1! A potem zaczęły się cogodzinne postoje… Wiadomo, piwo jest od dawna znanym czynnikiem moczopędnym… Sprzyja też konserwacji, ale pogarsza słuch, skutkiem czego, dwie osoby stojące metr od siebie niemal krzyczą, nie zważając na 30 osób próbujących spać… Na zwrócenie uwagi, że jest 3.30, pada odpowiedź, że pewnie skończą o 7.30. No i co? No i nic… W Antalyi staliśmy ok. godzinę, bo nasi organizatorzy szukali bankomatu! W Olymposie mieliśmy się zameldować na 9 i zjeść śniadanie. Nic z tego, kiedy było wiadomo że nie dojedziemy, ok. 6 zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji, w której ceny dyktowali jak w Sheratonie.

W Olymposie byliśmy o 11.40. Miał to być dzień wolny, który chciałem poświęcić, żeby pojechać do Myry (no bo przecież nie będę się opalał na plaży, a tutejsze ruiny widziałem latem). Byłem jednak zbyt zmęczony i brakło mi motywacji, zwłaszcza kiedy od pracowników obozu dowiedziałem się, że droga w jedną stronę zajmuje ok. 3h (poza sezonem jest mniej połączeń). No i skończyło się na tym, że… poszedłem na plażę, a potem zwiedziłem ruiny :). Okazało się, że za pierwszym razem, zwiedzając w pośpiechu, przegapiłem ponad połowę, zdecydowanie ciekawszą połowę. Między innymi: to co pozostało z mozaik (V w.), ruiny teatru (są po drugiej stronie rzeczki; słabo oznaczono, że tam też jest coś do zwiedzania, skutkiem czego cześć osób tam nie trafiła), nekropolie… z łaźni rzymskich nie zostało nic poza kupą kamieni. Nie starczyło mi wyobraźni, żeby te kamienie jakoś mnie wzruszyły…
Zakwaterowanie w drewnianych domkach. Ciepła woda pojawiła się drugiego dnia. Grzać miała nas klimatyzacja, która jednak lepiej spisuje się do chłodzenia w lecie. Ściany i podłoga pełne szczelin skutecznie wychładzały pomieszczenie. Niewątpliwą atrakcją były, oprócz wysokich skał dokoła, rosnące między domkami drzewa pomarańczowe! Owoc prosto z drzewa – bezcenny!
O 18 dostaliśmy kolacje, nadspodziewanie dobrą! Zupa i udko kurczaka z ryżem i sałatką, z opcjonalną dokładną! Było cudnie :)

Sylwestrowa impreza miała się odbyć w klubie… średnio mi się ten pomysł podobał. Z Hande, Vitkiem, przez jakiś czas Wojtkiem, spędziliśmy wieczór w domku, oglądając koreański horror, z czeskimi napisami, tłumaczonymi na żywo na angielski :) W tłumaczeniu brałem czynny udział, ciekawe, ile można zrozumieć z tego języka nigdy wcześniej się go nie ucząc.
Nowy Rok chcieliśmy przywitać na plaży. Droga do niej prowadzi przez nieoświetlone ruiny… Ekstremalne przeżycie, iść lasem przyświecając sobie telefonem komórkowym. Było nam raźniej, gdyż dołączyli się do nas Maris ze swoją drugą połową. Do plaży dotarliśmy 23.57. Wspólne odliczanie i przywitanie nowego roku było bardzo sympatyczne. Nad nami czyste niebo z tysiącami gwiazd. Wprawdzie nie było szampana, ale i tak było miło. Woda była przyjemna, ale nie chcieliśmy się zamoczyć. Gdy do brzegu dotarła fala większa niż się spodziewaliśmy, uciekając potknąłem się i zasunąłem Hande z główki… Podbiłem dziewczynie oko, aj… Wróciliśmy do obozu i znaleźliśmy dla niej lód. Włączyliśmy kolejny film, przy którym zasnąłem…

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kobiety bijesz? >;->

blozi pisze...

przypadkiem było kurcze :]
a na drugi dzień wyglądało jakby miała delikatny makijaż :)