czwartek, 2 października 2008

Istanbul part 2


Poniedziałek. Zwiedzanie zaczęliśmy po 10. Przeszliśmy placem końskim, obok obelisków i fontanny cesarza Wilhelma II, pocałowaliśmy klamkę na bramie Hagi Sophii (zamknięta w poniedziałek) i przez bramę cesarską weszliśmy do Pałacu Topkapi. Przeszliśmy Dziedzińcem Janczarów, wzdłuż ogrodu pełnego platanów do drugiej bramy Bab-us-Selam, czyli bramy pozdrowień (tam właśnie zlokalizowane są kasy). Stwierdziliśmy, że jednak trzeba było przyjść wcześniej, ponieważ tłumek turystów był już znaczny. Z konsternacją przyjęliśmy fakt, że ceny biletów odbiegają od tych podanych w przewodniku. W sezonie za wejście trzeba wyłożyć 20 LT (podobnie jak w Hagi Sophii), a zwiedzanie obejmuje pomieszczenia pałacowe i skarbiec, natomiast za wejście do Haremu trzeba dodatkowo dopłacić 10LT.

Do pałacu wróciliśmy popołudniu, ale opiszę go teraz.
Nie wiedzieć czemu, cześć pomieszczeń była zamknięta. Taras był zamknięty dlatego, że jakiś lokalny gwiazdor nagrywał na nim teledysk! Niech będzie przeklęty.
Otwarte były 4 sale skarbca w których mogliśmy obejrzeć m.in. relikwie związane z wielkimi religiami. Kiedy zobaczyłem miecz Dawida, nie byłem pewien o którego Dawida im chodzi, ale po chwili znalazłem LASKĘ MOJŻESZA!
W tym miejscu obowiązywał zakaz robienia zdjęć, a ochrona była dość nerwowa (bardziej niż później przy biżuterii, może dlatego, że autentyczności diamentów nikt nie kwestionuje?). Na wprost niezwykle trwałej laski znajdowała się ręka i głowa św. Jana, były także elementy Abrahama. Dalej były relikwie mniej znanych postaci, reprezentowane przez ich zęby, tudzież włos z brody (!).
W innych salach były szaty Mahometa, miecze sułtanów i inne pamiątki z nimi związane.
W osobnej sali zgromadzona była kolekcja wiekowej broni, od łuków, przez pięknie zdobione szlachetnymi kamieniami miecze, po broń palną.

Po przeciwnej stronie dziedzińca znajduje się kolekcja ceramiki i porcelany. Otwarta częściowo. Na nasze nieszczęście, cześć która była otwarta była po prostu nudna, albo może my nie potrafiliśmy jej docenić. Nie dane nam było zobaczyć, działającej na wyobraźnię kolekcji porcelany chińskiej. Po sąsiedzku znajdowały się bardzo przestronne kuchnie.
Oprócz wyszywanych złotem dywanów i wielkiego cesarskiego łoża z baldachimem w sali audiencyjnej, mogliśmy podziwiać panoramę azjatyckiej części miasta z tarasu, położonego nad restauracją.


Zwiedzając w pośpiechu, nie mogłem się doczekać, aby dotrzeć do trzeciego największego diamentu na świecie – 86 karatowego diamentu „wytwórcy łyżek”. Znaleziony przez ubogiego rybaka, został odsprzedany jubilerowi za 3 łyżki.
Ok., jest duży :) jest też pięknie oprawiony w mniejsze diamenty, przez co sprawia wrażenie jeszcze większego.
W tej sali wystawione były także sztylety, które w rękojeściach miały olbrzymie wręcz rubiny i szmaragdy, bogato zdobiona zbroja sułtana oraz dwa 48kg złote kandelabry zdobione tysiącami małych diamentów. Świeczniki te miały dobre 1,5m wysokości, wyobraźcie sobie jak musiały wyglądać świeczki!

Ok., opuściliśmy Pałac i ruszyliśmy w stronę Meczetu Suleymana. Po drodze wkroczyliśmy na Wielki Bazar (Kapalı çarşı). Największe kryte targowisko świata, 30ha i 4000 sklepów, wśród których mnóstwo jest stoisk z biżuterią, kawiarni oraz sklepów z pamiątkami, lampami, ubraniami i słodyczami. Spędziliśmy ok. kwadransa w sklepie z numizmatami, w którym kupiliśmy ciekawe monety :). Przez 18 bram na targ wchodzi dziennie pół miliona ludzi, a handlarze stopniowo budowali zadaszenia, żeby móc spokojnie prowadzić handel przez cały rok.


W drodze z bazaru do Sulejmana, wpadł mi w oko niewielki Ali Pasza Camii. Meczet był zamknięty, ale dostrzegł nas opiekun meczetu, który po kilku minutach przyszedł z kluczami i zafundował nam prywatne zwiedzanie, mieliśmy cały meczet dla siebie. Nie tak bogaty jak wielkie stambulskie świątynie, natomiast kameralny i nastrojowy. Z pięknie malowanymi sufitami i niebieskimi kafelkami z Izniku podkreślającymi jego klasę.


Do Meczetu Sulejmana było już niedaleko. Niestety przeżyliśmy kolejne rozczarowanie, meczet jest w renowacji i otwarta do zwiedzania była tylko niewielka jego cześć.
Nieoczekiwaną atrakcją okazał się położony przy murach cmentarz oraz sułtańskie grobowce, w tym sarkofag Sulejmana Wspaniałego.


Przeszliśmy dalej, w stronę mostu Galata. Przypadkiem weszliśmy na teren Kucuk çarşı, czyli małego targu, który był zdecydowanie bardziej zatłoczony od dużego! Przeciskanie się uliczkami było bezcelowe, tłum niósł jak fala, wprawdzie powoli, ale nigdzie nie pozwalał się zatrzymać. Trzymając się za ręce płynęliśmy z tłumem w stronę mostu Galata.
Między mostem a Targiem Egipskim znajduje się Meczet Nowy, mający bagatela 400 lat. Planem jest zbliżony planem do Meczetu Błękitnego, bardzo przestronny i przebogaty. W każdym meczecie żyrandole zwisają nisko, tu chyba najniżej.

Mostem Galata przeszliśmy na drugą stronę Złotego Rogu, Tunelem wjechaliśmy na Taksim i zjedliśmy obiad w turystycznej części miasta. Wracając zahaczyliśmy jeszcze o Wieżę Galata. Następnym razem, gdy będę w tej części miasta, poszukam muzeum Adama Mickiewicza…

Kiedy wszystko idzie dobrze, coś się musi posypać. Źle zinterpretowałem bilet lotniczy Magdy i musieliśmy jechać na lotnisko już tej nocy. Do hostelu wróciłem nad ranem, a ponieważ wymeldować się trzeba do 11.30, zażyłem tylko 3 godzin snu.
I znowu pojawił się problem z kartą pamięci w aparacie fotograficznym. Dopiero po powrocie stwierdziłem, że wystąpił błąd w 68 kolejnych zdjęciach wykonanych tego dnia wieczorem i następnego rano. Wielka szkoda :(
Były wśród nich zdjęcia ze sklepu z kolczykami, w którym sprzedawca miał do zaoferowania 50138 modeli kolczyków! W tym kolczyki w kształcie ukrzyżowanego Jezusa. Islamskie poczucie humoru?



Brak komentarzy: