niedziela, 2 listopada 2008

Dzień Republiki (29.10)

Środa. Dzień powrotu. Patryk z Emilą pojechali na lotnisko, a ja przedzierałem się przez miasto w stronę dworca. Było to tego dnia utrudnione, ze względu na wojskową paradę z okazji Dnia Republiki (święto niepodległości).
Tydzień temu w tym miejscu były jakieś zamieszki; musiałem więc budzić zainteresowanie i niepokój, chcąc przeciąć ulicę pełną żołnierzy, obładowany jak juczny osioł. A może w tym kraju nie mają zamachowców samobójców? W końcu znalazłem miejsce, w którym mogłem przejść i dotarłem na dworzec.

Droga powrotna bardziej mi się dłużyła, choć miałem bardziej komfortowe warunki (w tą stronę podstawiono pociąg także o standardzie pośpiesznego, ale przedziały 1 a nie 2 klasy). Problemem był grzejnik, który kilka razy na naszą prośbę wyłączono, ale później znów włączano. Elektroniczny termometr nad drzwiami pokazywał 27 stopni. Siedzenia mogły być nagrzane do 40 lub bardziej..

Zobaczyłem, wróciłem, opowiedziałem. Wschodu bać się nie można. Trzeba go podziwiać i cieszyć się obcowaniem z ludźmi i oryginalnymi miejscami. Gdybym mógł, chętnie bym tam wrócił.

Brak komentarzy: