
Wszystko nam się rano rozwlekło. Wynajęcie samochodu i inne sprawy z nim związane. Wyjechaliśmy po 12, wciąż mając nadzieję, że z Nemrut pojedziemy do Sanliurfy. Nie miało to być nam dane, ale po kolei.

Samochodem marki Renault pomykaliśmy na zachód pustą drogą. Po przejechaniu 100km musieliśmy pokonać promem rozlewiska Eufratu. Wielka woda została ujarzmiona przez największą w kraju Tamę Ataturka. Dotarliśmy na prom w odpowiednim momencie (odpływają co 1,5-2h) i bezproblemowo przepłynęliśmy na drugą stronę.

Tu dane mi było siąść za kierownicą i sunąć górskimi drogami, z których roztaczały się niesamowite widoki. Nie mogłem na nich zawiesić oka przywoływany do porządku przez pasażerów na tylnym siedzeniu. Postulowali oni także, abym zwolnił, natomiast Turcy woleliby abym przyśpieszył…

Nemrut Dagi położony jest na 2150m n.p.m. Wjechać na niego, to jak wjechać na Kasprowy Wierch. Stroma droga i obciążony samochód nie pozwalały pokonywać km w zadowalającym tempie. Droga powrotna nie była łatwiejsza (przy zapadającym zmierzchu i rozgrzanych klockach hamulcowych).
Po 15 znaleźliśmy się pod szczytem góry Nemrut. Czekało nas umiarkowanie strome podejście kamienną ścieżką, kilkadziesiąt metrów w górę. Przywitał nas silny, zimny wiatr. Tak to jest w górach, w październiku! Okręciliśmy się wszystkim co było pod ręką i zaczęliśmy podejście. Po raz kolejny wypada wspomnieć o bajecznej panoramie jaka roztaczała się w dole.

Głównym punktem wycieczki i największą atracją Nemrut Dagi są kamienne głowy posągów, spoczywające u podnóża Kopca; ten miał oryginalnie 50m wysokości i 150m średnicy; prace archeologiczne prowadzone przy użyciu dynamitu, spowodowały jego obsunięcie się o 5 metrów.

Głowy natomiast należą do kamiennych posągów przedstawiających resztę ich ciała.

Zostały z nich strącone przez trzęsienie ziemi w początkach XX w. Przedstawiają antycznego króla małego państewka, który nadrabiał ambicjami. Król Antioch I czuł się spadkobiercą Aleksandra Wielkiego i perskiego króla Dariusza I, oraz krewnego bogów.

Synkretyzm religijny stał się przyczyną przedstawienia bogów z różnych religii. Obok Antiocha zasiadali więc: Apollo, Tyche (Fortuna), Zeus, Herakles; jest tam także głowa orła. Posągi wpatrują się hipnotyzującym wzrokiem w przestrzeń.. Na wprost nich znajduje się ołtarz ofiarny, współcześnie wykorzystywany… jako lądowisko helikopterów i punkt widokowy.

Z drugiej strony kopca, na tarasie zachodnim, spoczywają także głowy tych samych postaci, w nieco zmienionej wersji (Apollo nie ma brody i ma zmniejszoną brodę… a niektórzy dopatrują się w jego profilu samego Elvisa :))

Mimo przejmującego zimna zorganizowaliśmy długą sesję fotograficzną po czym udaliśmy się w drogę powrotną. Bezpośrednio do Diyarbakir. Tym razem spóźniliśmy się na prom niespełna 5min, zmuszeni więc byliśmy do nadprogramowego postoju.

Już w mieście, na stacji kolejowej, chciałem się dowiedzieć o możliwość powrotu do Eskisehir. Okazało się, że pociąg w tamte regiony nie odjeżdża niecodziennie, a najbliższy będzie w środę. Przedłużyło to mój pobyt o nadprogramowe 24h.

Korzystając z samochodu podjechaliśmy do Mostu o Dziesięciu Oczach (IV w.). Słabo oświetlony w nocy i oszpecony rusztowaniami wzniesionymi w celu konserwacji wywarł słabe wrażenie. W pobliżu znajduje się jeszcze artukidzka rezydencja z XV w. Dom wybudowany, jak większość starych budynków w mieście, z czarnego bazaltu i białego piaskowca

(układane w charakterystyczne pasy) został w 1917 podarowany Ataturkowi przebywającemu w mieście z wizytą (miejscowi mówią, że Mustafa go odkupił; spodziewamy się, że za przysłowiowego lira; w końcu kto by się targował z ojcem narodu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz